Marian Pokojski: Drobne wspomnienie

Obecnie, po zamknięciu stoczni jestem bezrobotny. Wcześniej przez 28 lat pracowałem w stoczni na różnych stanowiskach (monter, spawacz , mistrz produkcji).
Moja widoczna, opozycyjna działalność to głównie udział przy reaktywowaniu związku na terenie stoczni Byłem członkiem komitetu założycielskiego w roku 1988. Inne zangażowanie było mniej widoczne.
Początki polegały na kolportażu prasy na terenie stoczni i miasta. Otrzymywaliśmy ją od Edka Frankiewicza. Spotykaliśmy się u niego bodajże na ul. Wolności.
Uczestniczyliśmy też w manifestacjach na które przygotowywaliśmy transparenty, które malowane były głównie u Janka Grabowskiego, bo mieszkał na samodzielnej kwaterze w Orłowie.
Po pewnym czasie otrzymaliśmy sprzęt do druku, który ulokowaliśmy w mieszkanie mojego kolegi na Witominie. Przeszkolił nas Jurek Kanikuła lub Jacek Parzych i mogliśmy samodzielnie drukować. Pamiętam, że przez pewien okres przygotowywaliśmy matryce sami, na zwykłej maszynie. Były to głównie ulotki i gazetka związkowa, której kilka numerów drukowaliśmy jak TKZ stoczniowy zaprzestał wydawać „Kadłub”. Póżniej matryce dostawaliśmy gotowe, to już gazetek – SW Grupy Stoczni im. Komuny Paryskiej, nie pamiętam od kogo, ale chyba przekazywał nam je Jurek Kanikuła .
Jurek dostarczał nam też papier i odbierał część wydrukowanych materiałów aby rozprowadzać swoimi kanałami. Do redakcji dostarczaliśmy materiały informacyjne ze stoczni.
Również ja wraz kolegami po raz pierwszy przechrzciliśmy ul. Marchlewskiego na ul. Janka Wiśniewskiego. Przygotowaliśmy wcześniej tablice i nocą je zawiesiliśmy.
Pamiętam także,, że po jakiejś próbie strajku zwinęli mnie na Portową i trzymali przez cały dzień.
Bardzo dużo szczegółów już nie pamiętam.

Mam nadzieję że choć troszkę pomoże to wam poskładać całą historię.

Marian Pokojski