Jan Białostocki – „Stara Zastawka”
Jan Białostocki – „Stara Zastawka” (relacja spisana z taśmy, nagranej podczas luźnej rozmowy)
Zaangażowany byłem w działalność Solidarności Walczącej, co najmniej od początku 1986 r. Pamiętam, odbierałem zapasy papieru załatwiane przez Edka Frankiewicza w stoczni w Gdyni. W biały dzień, od strony ul. Energetyków, podjeżdżał wózkiem akumulatorowym pod płot jeden z członków grupy stoczniowej. Wózek był załadowany papierem wyszabrowanym ze stoczniowej poligrafii. Z drugiej strony płotu podjeżdżałem ja. Jako że była to boczna uliczka, którą w ciągu pracy prawie nikt nie chodził, przerzucali mi bezpiecznie ładunek przez płot. Podczas jednej z takich akcji dostarczono tyle papieru, że nie było miejsca w samochodzie dla pasażera. Edek musiał wracać autobusem, bo Zastawka załadowana po sam dach szorowała podwoziem o ziemię.
Po aresztowaniu Andrzeja Kołodzieja w styczniu 1988 r., poza radiem zajmowałem się także wieloma innymi sprawami. Odbierałem swoją Zastawą papier od Wiesława Burzyńskiego, w Gdyni z ul. Wolności., który załatwiał Edek. Burzyński był kierownikiem jakiegoś sklepu papierniczego, i mimo że należał do partii, robił interesy z ludźmi z opozycji. Sprzedawał papier bez asygnat, za znacznie wyższą cenę niż obowiązywała. Zaopatrywał się u niego Andrzej Fic z oficyny Kształt. Edek Frankiewicz mówił mi, że nawiązał z nim kontakt podczas odbioru jednej z partii papieru. Udało mu się w dość przypadkowy sposób dotrzeć do jednej z najbardziej zakonspirowanych drukarni. Powstała ona przy wydatnej pomocy Bogdana Borusewicza, a usługowo wspomagała inne ugrupowania opozycyjne.
Głównie zajmowałem się radiem Solidarności Walczącej. (Opis jest w „zakładce Radio SW„)
Akcja radiowa w obronie Romana Zwiercana była sprzężona z akcją ulotkową. Było bardzo dużo ulotek, które rozrzucał ze mną Włodek Dunin. Wykorzystując fakt, że Włodek miał dostęp do wolno palących się lontów, opracowaliśmy system pozwalający na bezpieczne rozrzucenie dużej ilości ulotek w chwili, gdy byliśmy już daleko. Polegało to na tym, że trzykrotnie obwiązywliśmy paczkę, przeplatając między ulotkami, mocno naciągniętą żyłką. Lont włożony w odpowiednie miejsce powodował przepalenie żyłki, która rozwijając się nadawała rotację kartkom papieru. Uwolnione w ten sposób kartki rozsypywały się szerokim wachlarzem. W „ulotkowaniu” brał udział również Zbyszek Mielewczyk. W tym samym czasie informacje zaczęło podawać także Radio Wolna Europa. W związku z tym, że drukarnie SW w Trójmieście były „zamrożone”, ulotki były robione w dwóch punktach, dzięki „układom”. Edek Frankiewicz wspomina, że załatwiał druk u Andrzeja Fica w oficynie „Kształt” a Marek Czachor, w obronie Andrzeja Kołodzieja w drukarni prowadzonej przez esbeka Molke, który wówczas uważany był za aktywnego działacza opozycji. O tym, że Molke był oficerem SB dowiedzieliśmy się dopiero na początku lat 90 -tych.