Żarnowiec – protest przeciw kontynuowaniu budowy
„Wobec niezgodności poglądów, decyduję się na usunięcie osobistego fragmentu tekstu dla dobra zachowania wizerunku strony SW Trójmiasto o charakterze dokumentalnym bez przekształcania Jej w forum dyskusyjne. Co jak uważam jest zgodne z intencją Administratora i moją. Proponuję przeniesienie wymiany poglądów na „Forum Katowickie SW.”
W książce „Terroryści i oszołomy”, w części dotyczącej Solidarności Walczącej Oddział Trójmiasto, Marek Czachor prezentuje własną wersję naszego działania w tamtych latach.
Z przykrością stwierdzam, że widzę to inaczej.
Chciałbym odnieść się do dwóch kwestii, które są dla mnie niewiarygodne.
Otóż sugeruje On, jakoby moje aresztowanie nastąpiło wskutek nieokreślonych kontaktów z agentem, Januszem Molke – przyjacielem Marka.
Mechanizm rozpracowywania mnie jest dość szczegółowo udokumentowany w aktach IPN:
Z treści wynika, że Warszawa otrzymała tę informację w ramach prowadzonego przez Wywiad MSW rozpracowania emigracyjnych struktur „Solidarności”, i ich kanałów łączności z krajem.
Spotkanie, o którym mowa w tym dokumencie /A. Wirga, J. Lebenbaum, M. Kaleta/ miało miejsce tylko raz. W czerwcu 1987 roku na terytorium ówczesnego RFN i otrzymałem pisemną relację z tego spotkania w pierwszych dniach lipca 1987r.
Niestety w tym spotkaniu uczestniczyła jeszcze jedna osoba, którą przyprowadził A.Wirga, jako przedstawiciela SW z Wrocławia. Wiemy kto to był.
Tego samego dnia zatwierdza je gen. Sarewicz
W wyniku działań operacyjnych 30 września 1987 aresztowany zostaje Krzysztof Szymański podczas próby przejęcia transportu.
Znałem szczegóły podejmowania transportu w mieszkaniu na Żabiance pilnie nasłuchiwałem sygnałów ze skanera. Krótko po ustalonej godzinie rozpoczęła się gwałtowna akcja SB. To mi wystarczyło. Wiedziałem, że nastąpiła wpadka.
Wraz z Ewą opuściliśmy mieszkanie a po uzyskaniu potwierdzenia wyjechaliśmy dla bezpieczeństwa z Trójmiasta.
Dowiaduję się o tym w Olsztynie. Wieczorem Ewa wyszła po drobne zakupy i wróciła blada z plikiem gazet. Po relacji z konferencji Urbana, nie mamy złudzeń o kim mówi.
W nocy nieumiejętnie farbuję Ewie włosy na „rudo” – robię to pierwszy i na szczęście dla innych, ostatni raz w życiu.
Następnego dnia wracamy do Trójmiasta.
Od dwóch tygodni, Ewa już nie mieszka w domu. Ukrywa się wraz ze mną. Od pewnego czasu moje spotkania ograniczyłem też, tylko do najbardziej zaufanych ludzi. Nie ma mowy o spotkaniach z nowymi kontaktami.
Korzystamy tylko z mieszkań, które nie mają żadnych bezpośrednich powiązań organizacyjnych i mieszkań znajomych Ewy, dla których jestem Jej facetem. Ewa nie pozwała mi wchodzić do żadnego mieszkania, zanim nie sprawdzi czy jest czyste. Po aresztowaniu Kornela Morawieckiego i Hanny Łukowskiej razem jeździmy też do Wrocławia. Tam jest podobnie, najpierw Ewa sprawdza mieszkanie, i dopiero potem wchodzę. Dla bezpieczeństwa spotykam się tylko z jednym przedstawicielem Komitetu Wykonawczego SW – Andrzejem Zarachem.
Tak pozostaje do wpadki.
Wokół mieszkania Ewy jest jednak cisza. Nie wiem, że Szymański sypnął adres, ale profilaktyka nie szkodzi.
Po raz pierwszy od września wchodzę z Ewą do tego mieszkania dopiero pod koniec stycznia 1988 /21-go/ w nocy. Jest jak zwykle, najpierw wchodzi Ewa, a ja z oddali obserwuję okna i nasłuchuję skanera. Niby wszystko jest w porządku, ale gdy Ewa wchodzi do mieszkania, na ułamek sekundy odezwał się skaner. Jednak nie odezwał się już więcej, więc wszedłem, i – po kilku minutach wylatują drzwi.
Zgubiła mnie rutyna. Ten dziwny sygnał o północy ze skanera powinien być dla mnie ostrzeżeniem, ale zlekceważyłem to i był koniec.
Janusza Molke zobaczyłem po raz pierwszy w telewizji gdzie opowiadał niestworzone historie o „SW”. Ten chorobliwie ambitny człowieczek prawie na kolanach prosił SB aby go przyjęli w swoje szeregi. Był tam malutkim donosicielem ale był przyjacielem Marka Czachora.
Marek Czachor ma status badacza w IPN, wie o istnieniu tych dokumentów.
Twierdzeń swoich nie odwołał pomimo, że obiecał to zrobić w 2007 roku, zaraz po publikacji książki „Terroryści i oszołomy”.
Miało to być w drugim wydaniu, ale drugiego wydania nie ma i nie ma odwołania…
A jest tam jeszcze jedna perełka:
Mianowicie Marek twierdzi, jakobym akceptował jeszcze jednego agenta w naszych szeregach, Zbigniewa Mielewczyka – też jego przyjaciela, o którym Czachor wyraził się kiedyś do mnie, że jest to „kryształowo czysty człowiek”.
A pan Mielewczyk przyznaje, że podpisał współpracę w tydzień po wprowadzeniu Stanu Wojennego.
Twierdzenie M. Czachora, jakobym wiedział i akceptował, że Z. Mielewczyk podpisał współpracę z ubecją nie jest zgodne z prawdą. O tym, że Mielewczyk podpisał cokolwiek bezpiece dowiedziałem się podczas rozmowy w sprawie organizacji obchodów 25-lecia „SW”, od żony Marka.
Każdy, kto mnie zna i moje nastawienie do komuny i agentury śmieje się z tego, że mógłbym świadomie zaakceptować agenta w swoim towarzystwie a co dopiero w organizacji.
Sprawa ta wymaga szczegółowego wyjaśnienia jako, że nie w pełni rozumiem postawę Marka, który twierdzi, że razem ze swym przyjacielem przyczynił się do mojego aresztowania.